Kazanie odpustowe wygłoszone przez ks. prob. Aleksandra Smarduch

Kazanie odpustowe wygłoszone 3 maja br. przez ks. prob. Aleksandra Smarducha, proboszcza parafii Św. Urbana w Hecznarowicach

 MATKA I KRÓLOWA POLSKI.

”O Ty, której obraz widać w każdej polskiej chacie. I w kościele i w sklepiku i w pysznej komnacie…. Która perły masz od królów, złoto od rycerzy. W którą wierzy nawet taki, który w nic nie wierzy. Nieraz potop nas zalewał, krew się rzeką lała. A wciąż klasztor w Częstochowie stoi jako skała…”

Jakże prawdziwe i głębokie są te, napisane przed laty, słowa poety Jana Lechonia o Królowej Polski, Czarnej Madonnie z Jasnej Góry.

Bo Królowa to szczególna: „…od Bałtyku po gór szczyty kraj nasz płaszczem Jej okryty…”

Jej królowanie tak bardzo związane jest z ponad tysiącletnią historią naszej Ojczyzny, że nic dziwnego, iż w jednej z pieśni śpiewamy:  „Polski Tyś Królową i najlepszą Matką…”

Popatrzmy więc dzisiaj na Jej królowanie w ciągu tych stuleci w naszej Ojczyźnie.

 

  1. Wszystko zaczęło się w Wielki Piątek, gdy konający Jezus, widząc pod krzyżem dwie umiłowane osoby, wypowiedział dwa krótkie zdania: „Niewiasto, oto syn Twój! Oto Matka twoja!”

A św. Jan wziął odtąd Maryję do siebie. Ten fragment Ewangelii czytały całe pokolenia naszych przodków. I jedno trzeba dzisiaj powiedzieć, że nasz naród, jak chyba żaden inny, rzeczywiście wziął Maryję do siebie. Nasi praojcowie wzięli Ją do domu, któremu na imię Polska. Wzięli Ją do tego, co w naszej Ojczyźnie było pięknego, ale też i trudnego. Wzięli Ją do swoich radości i smutków, by jako Matka była w tym wszystkim obecna. A Ona to zaproszenie przyjęła.

Więc stawiali swojej Matce i Królowej nasi praojcowie kapliczki. Tyle ich jest na naszej polskiej ziemi przy drogach, na starych dębach, w cieniu lip i w szczytach domów. W X wieku powstała najstarsza polska pieśń „Bogurodzica Dziewica”.

Z tą pieśnią na ustach oddawano życie za Ojczyzną. Śpiewano ją pod Grunwaldem, pod Wiedniem i na tylu bitewnych polach.

W XVII wieku do stóp Maryi na Jasną Górą zaczęło przybywać coraz więcej strwożonych pielgrzymów. A było się czego bać, bo nad naszą Ojczyznę zaczęły nadciągać czarne chmury Potopu Szwedzkiego. W 1655 roku całą Rzeczpospolitą zalała szwedzka nawałnica. Pod naporem Szwedów padały najmocniejsze polskie twierdze. Wydawało się, że nikt i nic nie jest w stanie zatrzymać tego miażdżącego pochodu.

Henryk Sienkiewicz napisał: „Gdy wszystkie światła dla Rzeczypospolitej zgasły, to wtedy jeszcze była Święta z Częstochowy”.

 

I wtedy jako pierwsza oparła się najeźdźcy Jasna Góra.  Od niej jak od skały odbiła się szwedzka fala potopu, by stać się znakiem niedalekiej klęski nieprzyjaciół zza morza. Król Jan Kazimierz wrócił ze Śląska i w katedrze lwowskiej przed obrazem Matki Bożej Łaskawej ślubował:

„Wielka Boga Człowieka Matko, ja, Jan Kazimierz król, Ciebie za Państwa mego Królowę dzisiaj obieram. Mnie i Królestwo moje Twojej opiece i obronie polecam…”

Niebieska Królowa wysłuchała słów króla i swym matczynym płaszczem osłoniła naród, który Jej zaufał.

Podobnie było w 1683 roku, gdy wielka nawałnica turecka nadciągnęła pod Wiedeń. Wtedy papież Innocenty XI zawrócił się do polskiego króla Jana III Sobieskiego ze słowami: „Synu, ratuj chrześcijaństwo i kulturę zachodnią!” Król pospieszył na pomoc. W drodze pod Wiedeń zatrzymał się na Jasnej Górze i tam na kolanach błagał o zwycięstwo. Odparł nawałnicę turecką a w liście do Papieża napisał krótko: „Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył!”

Lata biegły do przodu, Królowa na Jasnej Górze  w dalszym ciągu królowała. Aż przyszła noc zaborów. Znowu Polacy u Niej szukali ratunku.   Z dalekiego wygnania, gdy Polski nie było na mapie Europy, Adam Mickiewicz wołał: „Panno Święta, co Jasnej bronisz Częstochowy i w Ostrej świecisz Bramie…tak nas przywrócisz na Ojczyzny łono”.

I powstańcy wyśpiewywali modlitewną prośbę: „Nie opuszczaj nas, Matko nie opuszczaj nas!”

Maryja nie opuszczała Polski i Polaków. Dwa lata po odzyskaniu niepodległości w 1920 roku Ojczyźnie naszej zagroziła agresja Armii Czerwonej. Oto 15 sierpnia stał się cud – Cud na Wisłą. Naród modlący się na Jasnej Górze, w katedrze warszawskiej i w tylu polskich  maryjnych sanktuariach wyprosił zwycięstwo u Maryi Wniebowziętej.

Była z naszą Ojczyzną, gdy Ta krwawiła w czasie II wojny światowej. Stąd tyle obrazów ukazujących Maryję, cierpiącą i bolesną Matkę i Królową. Wystarczy spojrzeć na Madonnę Katyńską przytulającą do serca głowę polskiego oficera z przestrzeloną potylicą.

A kiedy nadeszły mroczne czasy komunizmu, umierający Prymas Augustyn Hlond proroczo powiedział na łożu śmierci:

„Odwagi! Nie rozpaczajcie! Nie upadajcie na duchu! Zwycięstwo gdy przyjdzie, przyjdzie przez Maryję”.

Nie pomylił się, bo Maryja czuwała jak Matka i Królowa. Wyprosiła u swojego Syna, by w tym czasie dał naszej Ojczyźnie dwóch największych chyba Polaków: Prymasa Wyszyńskiego i Jana Pawła II. Jeden i drugi wszystko zawierzyli Maryi. Znamienne są słowa Prymasa Tysiąclecia: „Wszystko postawiłem na Maryję i to Jasnogórską… bo Maryja dana jest ku obronie Narodu Polskiego”.

Minęły lata walk, cierpień i zwycięstw. 16 października 1978 roku papieżem został kardynał z Krakowa Karol Wojtyła. A Prymas Wyszyński w pierwszych dniach po jego wyborze powiedział: „Nie zdajecie sobie sprawy jak olbrzymie znaczenia na konklawe miał obrazek Maryi Jasnogórskiej. Nie wiem, czy pierwszym, ale na pewno Wielkim Elektorem była Ta, której ceremoniarze nawet nie dostrzegli”.

Kiedy 13 maja 1981 roku zamachowiec zranił Ojca Świętego, Prymas Wyszyński mówił: „Dzisiaj pozostaje nam jedno: wszystkie nasze cierpienia i udręki starajmy się dołączyć do tej wielkiej męki świata … składając osobiste cierpienia w dłonie Tej, której Ojciec Święty zawierzył na Jasnej Górze”.

I znowu Królowa polski wysłuchała modlitwy polskiego ludu o życie dla tego, który w swym papieskim herbie obok litery M umieścił słowa: „Totus Tuus – cały Twój”.

Ten nasz Święty Rodak jeszcze na łożu śmierci pobłogosławił nowe korony dla Jasnogórskiej Pani.

W 2010 roku po smoleńskim zamachu, umieszczono na nowej sukience Czarnej Madonny fragmenty rozbitego Tupolewa, oddając Matce i Królowej ból całego Narodu po stracie tak wielu Jej szlachetnych synów i córek.

Także teraz, w tym czasie pandemicznej próby, gdy słowo „koronawirus” odmienia się przez wszystkie przypadki, byliśmy świadkami, jak nasz prezydent Andrzej Duda w marcu ubiegłego roku na Jasnej Górze, modlił się przed cudownym obrazem Czarnej Madonny i ofiarował jako votum bursztynowy różaniec, zawierzając Najświętszej Matce i Królowej, Polskę i Polaków.

  1. To jest historia naszej Ojczyzny. Z tą historią od wielu wieków związana jest Czarna Madonna z Jasnej Góry. Ona była i jest z nami we wszystkich przełomowych momentach naszych dziejów. Tak jak kiedyś powiedział o tym do nas  św. Jan Paweł II: „Biegnę dziś modlitwą i sercem na Jasną Górę. Trzeba przykładać ucho do tego Świętego Miejsca, aby czuć jak bije serce Narodu w Sercu Matki. Ile razy biło jękiem polskich cierpień … Ale również okrzykami radości i zwycięstwa … Trzeba usłyszeć echo całego życia Narodu w sercu Jego Matki i Królowej”

A teraz może oddajmy głos Maryi. O tym, jak konkretnie jest obecna przez wieki w losach naszego Narodu, jak czułą okazuje się Matką, jak się o nas troszczy i zbawiennych przestróg nam udziela, świadczy to, co w czasie, kiedy Polska była pod zaborami, powiedziała do sługi Bożej Wandy Malczewskiej:

„Tak, Polska kiedyś wyróżniała się nabożeństwem do Mnie – toteż serdecznie ją kocham.

Pod moją opieką wzrastała. Nieprzyjaciół nawet silniejszych, zwyciężała. Jej oręż wsławił się wobec całego chrześcijaństwa, gdy szła do boju pod moim hasłem. Skoro otrzyma niepodległość, to niedługo powstaną przeciwko niej dawni gnębiciele, by ją zdusić. Ale moja młoda armia,   w Imię moje walcząca, pokona ich i odpędzi daleko. Ja jej dopomogę. Dostaliście się do niewoli wskutek niezgody wewnętrznej i sprzedajności wielu waszych rodaków. Rozebrali was na kawałki, ale Pan Bóg na moją prośbę tego rozbioru nie zatwierdził. Zbliża się czas, że sprawiedliwość Boska upokorzy chciwość zaborców waszych i tępicieli wiary katolickiej. Oni upadną, a Polska na moją prośbę będzie wskrzeszoną. Ale niech strzeże wiary i nie dopuszcza do niedowiarstwa, zdrady, niezgody i lenistwa, bo te wady mogą ją na powrót zgubić i to na zawsze!

Pragnę widzieć Polskę szczęśliwą, ale niech też Polacy do tego rękę przykładają. Modlę się za Polskę, za jej nabożeństwo do Mnie. Modlę się za wszystkie stany, aby miłość zalecona przez mojego Syna, zakwitła wśród was. Módlcie się wszyscy i postępujcie drogą wskazaną wam przez mojego Syna”.

Obyśmy, będąc wdzięczni Maryi, naszej Matce i Królowej, za to, że pragnie widzieć Polskę szczęśliwą i zabiega o to, całym sercem poszli za Jej wezwaniem. Obyśmy sami przyłożyli do tego nasze serca i ręce.

Wszyscy jesteśmy zasmuceni tym, że w naszym ojczystym domu, że pośród nas, tyle nienawiści, sporów, kłótni i podziałów. Jak to przezwyciężyć?

Przytoczmy przykład sprzed kilku dni.

Przed sądem w Warszawie zebrała się grupa seniorów. Poprzez modlitwę, chcieli wyprosić u Boga zaprzestanie ataków na Radio Maryja i Telewizję Trwam.

Do spokojnych staruszków podeszła młoda, mająca 21 lat dziewczyna, aktywistka homoseksualna owinięta tęczową flagą LGBT. Nie miała pokojowych zamiarów. Próbowała ich podburzyć, zdenerwować, wyprowadzić z równowagi. Przeszkadzała w modlitwie, zniekształcała jej słowa, kpiła. Jednak prowokacje cały czas się nie udawały.

Ludzie wciąż się modlili, gdy nagle do dziewczyny podeszła jedna ze staruszek. Była zapłakana i bardzo zasmucona. Uklęknęła przed nią i pocałowała jej stopy.

Dziewczyna, która przeszła, aby się naśmiewać ze starszych, modlących się ludzi, osłupiała. Rzekła do staruszki: „Proszę nie płakać, naprawdę proszę nie płakać”. Zmieszana dziewczyna nagle zmieniła swoje zachowanie.

Wtedy staruszka z wielkim bólem przez łzy powiedziała: „Mam 83 lata. Całe życie walczyłam o Polskę. I doczekałam się, że już jestem przed odejściem z tego świata a Polska jest podzielona i jest mi bardzo przykro. Przeżywam to bardzo.              I te dzieci, nasze biedne dzieci, które zostały wychowane przez „niepolskich” Polaków”.

Dziewczynie zrobiło się bardzo głupio. Gdy staruszka poprosiła dziewczynę, aby się przeżegnała, dziewczyna zrobiła to. W tym momencie prysnęła nienawiść. Dziewczyna i staruszka objęły się w geście pojednania.

Obyśmy, będąc wdzięczni Maryi, naszej Matce i Królowej, za to, że pragnie widzieć Polskę szczęśliwą i zabiega o to, całym sercem poszli za Jej wezwaniem. Obyśmy sami przyłożyli do tego nasze serca i ręce. Amen.

 

 /ks. Aleksander Smarduch,

proboszcz parafii św. Urbana w Hecznarowicach/