Msza św. prymicyjna ks. Pawła Farugi, 26.05.2019
kazanie ks. Damiana Brody

Pogórze, 26.05.2019 r.

VI Niedziela Wielkanocna, rok C

Msza św. Prymicyjna ks. Pawła Farugi

Czcigodny Księże Prymicjancie Pawle,

Czcigodni Kapłani, Diakoni i Klerycy,

Drodzy Rodzice ks. Pawła,

Drodzy Bracia i Siostry.

Słowa Ewangelii, które usłyszeliśmy, zapisane zostały przez św. Jana Ewangelistę. Są to słowa Jezusa, które wypowiedział w czasie Ostatniej Wieczerzy. Jezus był wówczas w otoczeniu Apostołów, w sali na górze, zwanej wieczernikiem. Jezus i Apostołowie spotkali się, aby wspólnie spożyć żydowską Paschę. To właśnie wtedy, w czasie Ostatniej Wieczerzy Jezus ustanowił sakrament Eucharystii oraz sakrament kapłaństwa. Bo przecież nie ma Eucharystii bez kapłaństwa, a największy sens kapłaństwu nadaje właśnie sakrament Eucharystii.

Szczególne jest to, że na kartach Ewangelii św. Jana, w opisie Ostatniej Wieczerzy, nie znajdziemy słów, które słyszymy podczas każdej Mszy Świętej: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest bowiem Ciało moje…” oraz „Bierzcie i pijcie z niego wszyscy, to jest bowiem kielich krwi mojej…”. Jan Ewangelista natomiast opisuje scenę, w której Jezus podczas Ostatniej Wieczerzy wstaje od stołu, aby następnie obmyć nogi swoim uczniom, stając się wobec nich sługą. Ten gest był na tyle zaskakujący, iż Piotr w pierwszym odruchu nie chciał go przyjąć, dopiero później zrozumiał. Zrozumiał, że Jezus ukazuje im w ten sposób, czym tak naprawdę jest Eucharystia – jest wydarzeniem, w którym sam Chrystus przychodzi, aby nam służyć.

Apostołowie, zanim jednak znaleźli się w Wieczerniku i zanim Jezus skierował do nich słowa: „To czyńcie na moją pamiątkę”, przeszli długą drogę. Ta droga u niektórych z nich rozpoczęła się nad Jeziorem Galilejskim, nad którym Jezus, widząc ich przy swoich codziennych obowiązkach, łowiących ryby i płuczących sieci, powiedział: „Pójdź za Mną”. Z kolei Apostoł Mateusz te same słowa: „Pójdź za Mną” usłyszał w komorze celnej, w której pobierał podatki na rzecz rzymskiego okupanta, nie ciesząc się przy tym nazbyt dobrą sławą. Jednak Jezus, powołując ich na swoich uczniów, widział potencjał, który ludzkim okiem nie był dostrzegalny. Widział w nich uczniów-Apostołów, którzy będą szli i głosili Dobrą Nowinę. Ci uczniowie, porzucając całe swoje dotychczasowe życie towarzyszyli Jezusowi, będąc świadkami Jego cudów, uzdrowień, słuchając Jego nauki, nie zawsze nawet do końca rozumiejąc…

Możemy zadać pytanie, czy po tych trzech latach bycia z Jezusem, uczniowie byli przygotowani, aby zasiąść z Nim do Ostatniej Wieczerzy, aby towarzyszyć Jezusowi w godzinie Jego męki i śmierci? Biorąc pod uwagę to, że pod krzyżem pozostał tylko jeden z nich – św. Jan, możemy powiedzieć, że nie byli gotowi. Można więc pytać dalej, ile lat zatem potrzeba, aby stać się „wzorowym” Apostołem, który wszystko zrozumie? Dlaczego Jezus nie czekał, dlaczego nie dodał jeszcze kilku lat, aby tak przygotować swoich uczniów na moment Jego męki i śmierci, że w wieczerniku żaden z nich nie wzbraniał by się przed obmyciem nóg; dlaczego Jezus nie czekał na moment, w którym  wszyscy uczniowie bez wyjątku zaakceptowali by fakt, że Mesjasz musi umrzeć; dlaczego Jezus nie czekał tak długo, aż będzie miał pewność, że Judasz nie zdradzi, a pod krzyżem nie pozostanie jeden, ale wszyscy Apostołowie…

Jezus wiedział, że człowiek jest w stanie zrozumieć tę Jego misję tylko częściowo. Wiedział, że tu nie o rozum chodzi; że tu nie chodzi o umiejętności; że tu nie chodzi o dążenie do ideału. On ich wybrał, bo tego chciał, bez żadnych ich zasług, bez żadnej konieczności wykazywania się. Dlaczego właśnie ich? Nikt tego nie wie, po prostu tego chciał.

Drogi Księże Pawle,

Dzisiaj to Ty po raz pierwszy przewodniczysz Mszy Świętej, w naszym parafialnym wieczerniku. Wczoraj w naszej katedrze przyjąłeś święcenia prezbiteratu, a dzisiaj jesteś wśród nas in persona Christi, czyli w osobie Chrystusa. Za chwilę mocą Ducha Świętego, poprzez słowa wypowiedziane przez Ciebie przy tym ołtarzu, chleb stanie się Ciałem Chrystusa, a wino Jego Krwią. To wielka radość dla parafii, to święto parafii, to dowód, że nasza parafia jest żywą glebą – glebą nawadnianą modlitwą o powołania. A Ty dzisiaj jesteś z nami jako „owoc” tej modlitwy.

Ale Ty również, zanim biskupi i prezbiterzy nałożyli na Ciebie ręce, aby wyświęcić Cię na kapłana, przeszedłeś swoją drogę. Była to droga, podobna do wielu innych przecież – wrastania w rodzinie, uczenia się w szkole, ale również formacji w Służbie Liturgicznej. Pamiętam  jak 6 lat temu powiedziałeś mi, że myślisz o tym, by wstąpić do seminarium. I właśnie owa myśl, dziś jest to już jakby potwierdzone, była owym wołaniem Jezusa znad Jeziora Galilejskiego „Pójdź za Mną”. A później pierwsze lata w seminarium, czas modlitwy, studiów, rozeznawania, zapewne też wielu pytań i wątpliwości, ale nade wszystko czas umacniania Twojej więzi z Chrystusem. 6 lat minęło bardzo szybko.

I trzeba powiedzieć, że w momencie święceń, człowiek naprawdę nie czuje się w pełni gotowym, aby podjąć tak wielką misję do której zaprosił nas Chrystus. Każdy kapłan czuje, że stoi przed czymś, co go absolutnie przerasta. Często przychodzą takie momenty, kiedy zawodzą tzw. kompetencje, kiedy zawodzi wiedza teologiczna, czy jakieś inne umiejętności. Pozostaje jedynie ufność Bogu.

Księże Pawle,

Może stawiasz sobie czasem pytanie, „Dlaczego to właśnie mnie Bóg wybrał, abym został księdzem?” Twoje zdolności i talenty z pewnością Ci niejednokrotnie pomogą w pełnieniu posługi kapłańskiej. Ale odpowiedź na to pytanie jest jedna: „Ponieważ tego zapragnął Jezus”. Nie ma innej odpowiedzi. To było Jego pragnienie. Myślę, że zdajesz sobie z tego sprawę, bo właśnie tego dotyczą słowa, które wybrałeś na swoją kapłańską drogę, pochodzące z księgi proroka Izajasza: „Nie lękaj się, bo Cię wykupiłem, wezwałem Cię po imieniu: Tyś moim”.

Powróćmy jeszcze do słów z dzisiejszej Ewangelii.

Apostołowie, pomimo tego, że kilka lat towarzyszyli Jezusowi, pomimo tego, że widzieli Jego działanie, boją się. Wie o tym Jezus. Boją się, ponieważ zdają sobie sprawę, że już nic nie będzie takie samo, jak wcześniej. Wiedzą, że to spotkanie w wieczerniku rozpoczyna niejako nowy rozdział w ich życiu. Wiedzą, że stoją przed kolejną niewiadomą. Dlatego Jezus mówi im: „Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka… Pokój zostawiam wam, pokój Mój daję wam”.

Nowo wyświęcony kapłan znajduje się właśnie w takim momencie, w którym rozpoczyna nowy etap swojego życia. Nie wiadomo, do jakiej parafii zostanie posłany, nie wiadomo, co będzie go tam czekało… W zasadzie na tym etapie więcej nie wiadomo, niż wiadomo. Dlatego tym bardziej słowa Jezusa dodają otuchy: „Niech się nie trwoży serce Twoje ani się nie lęka…” Dokądkolwiek byś nie poszedł, znajdą się osoby, które potrzebują kapłana; znajdą się osoby, które będą chciały słuchać o Jezusie; znajdą się osoby, które będą szukać porady; znajdzie się konfesjonał, w którym będziesz pełnił posługę miłosierdzia; znajdzie się po prostu człowiek spragniony Boga. Na pewno nie będziesz narzekał na nadmiar czasu. Dlatego nie trzeba się bać, bo to Bóg będzie działał, Ty zaś będziesz Jego narzędziem. Będziesz tym, który dzieli się pokojem, który pochodzi od Boga.

Drodzy parafianie, Drodzy goście.

W imieniu ks. Pawła chcę was prosić o modlitwę za Niego. O co się modlić dla księdza? Jedna intencja jest najistotniejsza: Aby zawsze miał bliską i głęboką więź z Jezusem Chrystusem. Bo to jest istota życia kapłańskiego. W niektórych zawodach wystarczy pojechać na szkolenie, czy zrobić dodatkowy kurs, żeby podwyższyć swoje kompetencje. Kapłaństwo jednak nie jest techniką, jest relacją z Bogiem. Dlatego w kapłaństwie najskuteczniejszym „kursem” są zgięte kolana i czas spędzony na modlitwie. Dlatego też najpiękniejszym prezentem, jaki możemy ofiarować każdemu księdzu to właśnie modlitwa.

A jeśli będzie taka wola Boga, to być może Chrystus znowu wybierze się tutaj na Śląsk Cieszyński i przejdzie przez Pogórskie dzielnice, aby zatrzymać się i skierować do kolejnej osoby pełne miłości i mocy słowa: „Niech się nie trwoży serce Twoje… Pójdź za Mną”. Amen.